Ninja miśki

W sklepie panowała cisza. Wszystkie zabawki stały równo na półkach, trochę zakurzone, ale to nic…

– Aciu! – rozległo się nagle głośne kichnięcie. Chwilę potem dało się słyszeć cichutkie pacnięcie i szept:

– Cicho, Mietek!

Na najniższej półce, w drugim rzędzie schludnie ustawionych pudełek z misiami stało opakowanie, które się trzęsło. W środku przymocowane do pudełka były trzy puchate, urocze, brązowe misie. Chwileczkę, one powinny być przymocowane drutem… A nie biegać swobodnie po pudełku!

– Komendancie! – zasalutował miś, który wcześniej kichnął. Można było to od razu poznać po glucie zwisającym mu z uroczego nosa. – Pudełko przygotowane do otwarcia! Melduję gotowość do wykonania zadania!

– Świetnie, Mietek. Klusek! – zwrócił się do trzeciego miśka, trochę bardziej puchatego niż pozostałe. – Przygotowanie do akcji bojowej!

Na tę komendę miśki od razu ustawiły się w szyku. Komendant na przodzie, a pozostałe dwa trochę z tyłu, po jego obu stronach.

– Ninja Miśki, do boju! – rozkazał komendant.

Na ten sygnał słodkie twarze misiów natychmiast się zmieniły. Przybrały wojownicze miny, wyrysowały sobie czarną kredką groźne brwi i znaki wojenne, zacisnęły słodkie pyszczki w złości. Mietek przy okazji wreszcie wytarł swojego gluta.

Płynnym ruchem ustawiły się jeden na drugim, wskakując na swoje puchate ramiona (Klusek na dole, jako że był trochę bardziej puchaty i silniejszy). Komendant delikatnie uniósł wieczko, żeby nie narobić hałasu. Przynajmniej nie więcej niż już narobił poprzednimi krzykami. Ale to nic. W pustym sklepie miśki były świetnymi ninja – nikt nie miał szans ich tu zobaczyć czy usłyszeć. Bo nikogo tam nie było.

.

Autor ilustracji: Silvère Tricoire

Miśki wysunęły się z pudełka jeden po drugim. W ciemności, która panowała w drugim rzędzie ciasno ustawionych pudełek z podobnymi misiami, nie było za dużo widać.

Komendant szturchnął Mietka i zaczął wykonywać serię skomplikowanych ruchów. Machał łapkami, robiąc przy tym różne miny, które chyba miały coś znaczyć.

– Że co? – zapytał w końcu zbity z tropu Mietek.

Komendant uderzył się w czoło, myśląc z kim ja muszę pracować” i dodał głośno:

– Idziemy tam – szepnął. – Widać nikłe światło.

Łatwo było Komendantowi powiedzieć idziemy tam”, tylko że tam” nie dało się przejść bo na drodze stały ciasno ustawione kartony.

– Mietek, Klusek, przesuńcie jeden. Tylko ostrożnie! – szepnął ostrzegawczo Komendant.

Złapali za boki pudełka identycznego z tym, z którego sami wyszli i mocno pociągnęli. Każdy w swoją stronę.

– Nie tak, w drugą! – szepnął coraz bardziej poirytowany Komendant.

Na co obaj zaczęli pchać. Każdy w przeciwną stronę.

– Nie! – krzyknął poirytowany Komendant, zapominając o tym, że miał być przecież ninja. Złapał sam za pudełko, stęknął kilka razy i przesunął je w końcu na bok.

Miśki ostrożnie wystawiły głowy. Zobaczyły alejkę sklepową i rząd maskotek ustawionych po  drugiej stronie. Tyle że tamte nie miały pudełek.

– Widziałem, jak ktoś zabierał pudełka, które stoją na przodzie – szepnął Klusek.

– Tak, ludzie kupowali je dla dzieci – wyjaśnił Komendant.

– Co to są dzieci? – zapytał Klusek ze zdziwioną miną.

– To takie kreatury, które dużo krzyczą, ale też dużo się śmieją. Czasem bez powodu walą kogoś po głowie, ale też bardzo lubią się przytulać – wyjaśnił Komendant.

– To dziwne stwory – podsumował Mietek.

– Trochę dziwne – zgodził się. – I podobno w ogóle nie mają futerka na ciele.

– Fuuuuj – Skrzywiły się dwa pozostałe misie. – I tak chodzą całkiem na golasa?! Bez futra?! – oburzył się Mietek.

Komendant wzruszył tylko ramionami, bo chyba sam też nie widział nigdy dziecka